stosunków prywatnych. Wiesz, jak on przytem tłómaczy to, że niczego w życiu nie dokonał? Tem, że, aby czegoś na świecie dokonać, trzeba w coś wierzyć, a żeby w coś wierzyć, trzeba posiadać taką pewną dozę głupoty, jakiej on nie posiada. I nie mówię tylko o rzeczach religijnych. On nie wierzy po prostu, by coś mogło być prawdziwem lub nieprawdziwem, słusznem lub niesłusznem, dobrem lub złem. Ale Balzac mądrze powiada: Qui dit doute, dit impuissance. — Świdnickiego drażni to jednak i napełnia goryczą, że jest niczem, więc ratuje się paradoksem i wywraca umysłowe koziołki. Widziałem raz klowna, który bawił publiczność tem, że nadawał swojej czapce najrozmaitsze dziwaczne i śmieszne kształty. Świdwicki robi to samo z prawdą i logiką. Jest to także klown, ale zgorzkniały i przekorny. Z tego powodu jest zawsze przeciwnego zdania niż ten, z którym mówi. Dzieje się tak zwłaszcza wówczas, gdy jest pijany, a upija się co wieczór. Wówczas patryocie będzie mówił, że ojczyzna jest głupstwem, wobec człowieka wierzącego będzie drwił z wiary, konserwatyście powie, że tylko anarchia i rewolucya są coś warte, socyaliście, że proletaryat
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
— 31 —