Sybir, to Groński nie może nikogo wskazać, ale gdyby mógł, toby wskazał tylko jednego człowieka, którego i ona znała. I na tę myśl strzepnęła rękoma po sukni i, zwracając się do Laskowicza, rzekła:
— Już wiem! Spróbuję!
Poczem, przystanąwszy na chwilę, mówiła dalej:
— Wejdźmy do tego domu, tu zaraz. Pan poczeka z kwiatami w sieni, a ja na górze oddam list i wrócę. Niech pań niczego się nie boi, bo stróż tu mnie zna — i to dobry człowiek... Potem może pana gdzieś zaprowadzę.
To rzekłszy, weszła do bramy, i zostawiwszy Laskowicza na dole, zadzwoniła po chwili do Grońskiego.
Groński, wstawszy tego dnia wcześniej niż zwykle, był już ubrany i siedział z Krzyckim przy herbacie. Gdy panna Polcia oddała mu list, przeczytał go i, śmiejąc się, pokazał go Władysławowi, poczem wstał i przeszedł do gabinetu, by napisać odpowiedź. Przez ten czas Krzycki począł wypytywać o zdrowie matki i młodszych pań.
— Dziękuję, panie zdrowe, a moja pani wyszła już nawet na miasto.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.
— 71 —