Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Cieśnina jest bardzo wązka: widać dobrze Mesynę.
Odpływamy od brzegów, kierując się na południowy wschód. Zdała tylko spostrzegamy wyspę Kretę i po trzydniowej drodze stajemy w Port-Saidzie. Tu znowu po raz ostatni zabieramy węgiel.
Miasto nie przedstawia nic godnego widzenia. Ulice niebrukowane, obok domów europejskich nędzne lepianki; brak drzew i roślinności; znać, że to miasto świeżo wyrosło. A cechą jego brud, jak we wszystkich miastach wschodnich. Uderza tylko w oczy wiele kawiarń i domów zabawy, uczęszczanych przez marynarzy z całego świata. Sam kanał, który zupełnie inaczej sobie przedstawiałem, ma 70 kilometrów długości, ale wązki bardzo. Okręt dużych rozmiarów ledwie przejedzie, a tylko co jakieś 10 kilometrów są tak zwane stacje, to jest miejsca szerokie, gdzie okręty mogą się mijać. Jak okiem sięgnąć, na prawo i lewo — pustynia.
Brzegi kanału ciągle się obrywają, a umocnić ich niepodobna; wiatry zasypują je piaskiem, to też wzdłuż kanału spotyka się setki drag potężnych, które dzień i noc wydobywają piasek. Pomimo to, często się zdarza, że okręt uwięźnie, co i nam się przytrafiło, tylko że, ja-