to wyglądam oknem, aby przyjrzeć się tej upragnionej Francji.
Z okien, o ile mogę dojrzeć, wsie gęste, ludne bardzo, domki murowane z czerwonymi dachami, otoczone po większej części ogrodami; dużo winnic; wszystko to robi miłe wrażenie, albowiem znać tu dobrobyt.
Od czasu, jak wsiedliśmy do wagonu, zauważyłem, że żołnierze ciągle na mnie zwracają uwagę i szepcą coś między sobą, ale, zajęty rozmową z Francuzem, nie zwracałem na to uwagi, dochodziły mnie tylko wyrazy: „espion prussien“. W wagonie było gorąco; zdjąłem więc z siebie płaszczyk i, odpiąwszy pas z rewolwerem, położyłem na siedzeniu, a sam dalej wyglądałem przez okno. Po chwili, zwróciwszy głowę do wagonu, widzę mój rewolwer w ręku jednego z Gardę Mobile, który manipuluje nim w ten sposób, że lada chwila może wystrzelić. Zwracam się więc do niego, żeby był ostrożny i rewolwer mi oddał.
Naraz powstaje hałas, sprzeczka; rewolweru mi nie oddają i oświadczają, że mnie aresztują, bo jestem szpiegiem pruskim. Proszę sobie wyobrazić moje zdumienie. Na nic nie zdały się moje tłómaczenia. Zresztą wśród Francuzów było takie mniemanie, że kto złym akcentem mówi po francusku, musi być Prusakiem.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/12
Ta strona została przepisana.