dzać. Wszędzie pije się niesmaczną, chyba, że ktoś sam ją sobie przyrządzi.
Na drugi dzień przedstawiono nas generałowi komenderującemu. Po okolicznościowej przemowie do nas i pytaniu, czy nie mamy reklamacji z podróży, następuje podział ochotników do rozmaitych bataljonów. Ja i Van-Vin zostaliśmy wcieleni do I-go bataljonu w Salatidze, a kolega Wrzosek pozostaje w Mister-Cornelis.
Przykre nam to rozłączenie, lecz na razie niema na to środka. Później, gdy zostanie podoficerem, da się przenieść do nas.
Muszę dodać, że zaraz na wstępie przy przedstawieniu się generałowi w Mister-Cornelis, wskutek naszych papierów francuskich i raportu majora artylerji, który w czasie podróży był naszym komendantem i bardzo pochlebną dał o nas opinję, zostaliśmy przeznaczeni do szkoły podoficerskiej we właściwym bataljonie, a w papierach naszych zamieszczono: Anbewolen militer (rekomendowany wojskowy).
Pożegnawszy się z naszym zacnym kolegą, powracamy do Batawji i znowu wsiadamy na okręt, który ma nas dowieźć do Samarangu.
Na samym wstępie nie bardzo uśmiechała się podróż morska i okręt mały i cały jego wygląd nieszczególny.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/125
Ta strona została przepisana.