Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/144

Ta strona została przepisana.

wne banany i licha, jak zawsze, kawa. Wszystko to trzeba przyjąć, inaczej uważaliby się za obrażonych. Cała starszyzna zbiera się ze wsi z odwiedzinami. Zadają tysiączne pytania: jak to w Europie, a szczególnie wypytują się o potęgę Holandji. W ich mniemaniu jest to najpotężniejsze państwo.
W niektórych wioskach, gdzie się nam więcej podobało, przepędziliśmy po dwa dni, robiąc małe wycieczki w okolice. Co zaś do bezpieczeństwa, to rzecz się tak ma: ledwie że się Europejczyk pokaże, zaraz jest sygnalizowany, bo każda wieś ma swoją wartę i w tej chwili wyznaczeni są stróże, którzy odpowiadają za niego, aby mu się nic złego nie stało, dopóki jest w granicach wsi.
Po noclegu, przed wyjściem ze wsi, każdy Europejczyk, cywilny, czy wojskowy, zapisuje w księdze sznurowej u kapala-kamponga, że dnia takiego a takiego tu przebywał i nie ma nic do reklamacji.
Książki te są rewidowane przez specjalnych kontrolerów policyjnych. Słowem, za głowę Europejczyka cała wieś odpowiada.
Przez cały pobyt na Jawie nie słyszałem nigdy o żadnym napadzie lub okradzeniu Europejczyka.