Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/159

Ta strona została przepisana.

ścisłym nadzorem. Najmniejsza ilość nie może iść do handlu bez opłaty, która jest bardzo wysoka. Malutka paczka, wystarczająca na kilkanaście fajeczek, kosztuje rupję (guldena).
Po kilku miesiącach pobytu naszego tutaj nadszedł rozkaz wymarszu do Aczynu na Sumatrze. Ruch wielki w koszarach. Wszystkie szable idą do arsenału do ostrzenia. Wesołość ogólna. Nakoniec zobaczymy tych strasznych Aczyńców, o których okrucieństwach tyleśmy się nasłuchali. Żołnierz nic z sobą nie zabiera, żadnych bagaży. W miarę potrzeby dostaniemy wszystko na miejscu.
Karabin, szabla i sto naboi — nic więcej do niesienia. Zostawia się nawet pas od karabina, jako zbyteczny, a przedewszystkiem dlatego, aby żołnierz był zawsze gotowy do obrony.
Oficerowie zdejmują wszystkie ozdoby złote, pozostawiając tylko małe gwiazdeczki na kołnierzach. Zresztą są ubrani tak samo, jak żołnierze. Za uzbrojenie mają rewolwery i gołe Pałasze w ręku, bo pochwy brzęczą i zawadzają w gąszczach.
W przystani stoją dwa okręty gotowe: jeden dla nas a drugi dla kulisów, to jest dla obsługi, która liczy 2.000 ludzi.
Proszę sobie wyobrazić, co to za koszt podobnej ekspedycji. Jeden bataljon, liczący mniej