Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/16

Ta strona została przepisana.

kach; była tam rozmowa w języku niemieckim, potrzebna mi do porozumienia się i jeszcze w Wiedniu podyktowana.
Kapitan pokazuje mi tę karteczkę i pyta się, czy to ja pisałem. Odpowiadam, że tak, widzę, że na ich twarzach maluje się zdziwienie i zapytują mnie: „Jakto? Przed chwilą zapytywałem pana, czy pan rozumie po niemiecku, pan powiedział, że nie, a z tej kartki okazuje się, że pan zna język niemiecki. Co to ma znaczyć?“
Po chwili zjawia się jakiś cywilny i, zamieniwszy parę słów z kapitanem, odwraca się do mnie i zapytuje po niemiecku. Zrozumiałem, że pyta, z których stron jestem, ale udałem, że nic nie rozumiem, i odpowiedziałem po francusku: „Nie rozumiem“.
Nakoniec zaczyna mi grozić wielką odpowiedzialnością, radzi się przyznać do wszystkiego i nie gmatwać śledztwa. Tłómaczę jak mogę, lecz z trudnością to przychodzi. Wreszcie oświadczam, że wielu wyrażeń prawnych nie rozumiem, i proszę o tłómacza. Odpowiadają mi, że to będzie trudno, bo nie wiedzą, czy w Belforcie znajduje się tłómacz — w każdym razie poszukają.
Pierwiastkowe śledztwo skończone. Kapitan każę mnie odprowadzić do celi, dodając, że