więcej 800 ludzi, potrzebuje 2.000 obsługi, bo wszystko absolutnie ludzie na barkach nieść muszą: amunicję, żywność, rannych i chorych.
Odprowadzeni do przystani przez 14 bataljon, który nas zluzował przy dźwiękach hymnu narodowego i nie milknących „hura!“, odbijamy od brzegu. Okręt niewielki, ledwie się mieścimy, i nie nader nam wygodnie.
Na drugi dzień tracimy z oczu brzegi Jawy. Zaczyna się Sumatra. Piątego dnia zarzucamy kotwicę w Singapoor, na półwyspie Malakka,. gdzie tylko kilka godzin się zatrzymujemy.
Po trzech dniach drogi, przy sprzyjającej pogodzie, stajemy na samej północy Sumatry, w sułtanacie Aczyn.
Jest to jedyne państewko na całej Sumatrze niezawisłe. Z niem też od 10-u lat rząd prowadzi wojnę.
Holendrzy nie mieli tu wcale zamiaru wkraczać, ale okoliczności zmusiły ich do tego.
Aczyńcy należą do szczepu czysto malajskiego i różnią się od Jawańczyków nawet wyniosłym wzrostem i kolorem skóry, która jest o wiele jaśniejsza. Wszyscy są mahometanie. Lud to bitny, a trudniący się tylko grabieżą i rozbojem. Żaden statek handlowy a szczególniej żaglowiec nie był pewny w tych stronach. Państwa europejskie słały wciąż noty
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/160
Ta strona została przepisana.