Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/165

Ta strona została przepisana.

Z drugiej strony rzeki kolumna napotyka większy opór, bo ciągle słychać strzały armatnie. Co chwila trzeba się zatrzymywać, bo artylerja nie może nadążyć. Armatki są 8centymetrowe na dwóch kołach, zaprzężone w szpic we dwa konie. Pomimo że koła są bardzo blizko jedno od drugiego, jednakże często przejechać nie można, trzeba je rozbierać i ludzie na rękach przenosić muszą działka.
Największy jest kłopot z kulisami, którzy niosą ciężary na bambusach. Trzeba ich pilnować, a także zabezpieczać przed napadem nieprzyjaciela, a przy naszej kolumnie jest ich 2500, bo na wszelki wypadek trzeba mieć duży zapas żywności i amunicji.
Niewiadomo, czy czasami nie odetną nam tyłów i uniemożliwią zaprowiantowanie z głównej kwatery, to jest z Kratonu. Tych biednych kulisów często ginie więcej, niż nas. Bronimy ich od wycięcia ręczną bronią, ale przed kulami osłonić ich niepodobna. Często wśród nich powstaje popłoch; rzucają ciężary na ziemię, chcąc się ukryć. Trudno się dziwić, bo ludzie bezbronni i obciążeni. Bądź co bądź, trzeba nad tem wszystkiem panować i do ładu doprowadzać, a wszystko to ogromnie utrudnia pochód.