Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/169

Ta strona została przepisana.

kokosy na palisady, a poza palisadą otaczają obóz szerokim pasem kolczastych bambusów.
Zapewne tu kilka miesięcy przepędzimy i stąd dopiero będziemy robić wycieczki i zmuszać Aczyńców do uległości, a po wybudowaniu blokhauzu i obsadzeniu go załogą, posuniemy się naprzód. W ten sposób zabezpieczamy tyły i umożliwiamy transporty z Kratonu. Po kilku dniach obóz jest w porządku i ufortyfikowany, szałasy zabezpieczają od słońca i ulewy i żołnierz śpi na podwyższeniu, chroniąc się od wilgoci. Pomimo to, duży procent zapada na febrę.
Żołnierze dotąd przeważnie są żywieni mięsem australskiem w konserwach; z początku ono bardzo smakuje, wkrótce się jednak przejada, jak również i sardynki, które z czasem tak obrzydły, że żołnierze setki pudełek wyrzucali.
Upały są tu ciężkie, nie do zniesienia, większe jeszcze, niż na Jawie. Aczyn leży na samym równiku.
Codziennie prawie wysyłamy oddziały w okolice. Niektóre kampongi (wioski) trzeba brać szturmem, tak są uporczywie bronione: wszystko tu się bije, kobiety i dzieci nawet. Broń palną mają rozmaitą, od starych fuzji aż