Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/183

Ta strona została przepisana.

Bardzo go wszyscy żałowali. Kapitan artylerji miał długą przemowę nad grobem, podnosząc jego gorliwość w służbie i męstwo.
Mnie niezmiernie zmartwiła strata ostatniego z rodaków. Z trzech nas ja jeszcze jeden się zostałem.
W ostatnich czasach Benda jako wachmistrz pełnił służbę oficerską. Był on blizkim kuzynem sławnej artystki, Heleny Modrzejewskiej.
Rzeczka, przy której brzegach mamy obóz, zaczyna gwałtownie wzbierać; z gór wielka ilość wody napływa. Jesteśmy paręset metrów jeszcze oddaleni. Nikt nie przypuszcza, aby woda nas dosięgła, bo obóz jest troszkę na wzgórzu.
Noc przechodzi dosyć spokojnie, ale nad ranem rzetelnie jesteśmy zaniepokojeni. Mamy wodę już pod palisadą. Wyczekujemy z nadzieją, że to może już maksimum i woda zacznie się cofać. Nadzieje nasze zawiodły. Woda wtargnęła do wnętrza obozu i to z taką gwałtownością, że trzeba uciekać. Wkrótce mamy ją pod kolana. Łatwo zrozumieć, z jakim pośpiechem trzeba ratować taką masę żywności i amunicji. Przenosimy wszystko o jakie paręset metrów dalej, na małą polankę. Niebawem mamy wodę do pasa.