Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/193

Ta strona została przepisana.

Mówią, że na razie dalej się nie posuniemy i na tych zdobyczach zakończy się kampanja. Dałby Bóg, aby to najprędzej nastąpiło, bo już co prawda mam jej dosyć. Prawda, że mógłbym już powrócić na Jawę. Doktór mi to radził, bo bardzo źle wyglądam i opadłem z sił. Ale postanowiłem sobie, że powrócę wtedy, gdy rozkaz przyjdzie dla całego bataljonu. Wziąłem to sobie za punkt honoru. Bo jeżeli nasz major zawsze nazywał mnie „brave Pool“, to chciałem dowieść, że zasłużyłem na to.
Zawsze z usposobienia byłem bardzo wesoły i nie upadałem na duchu, nawet w najkrytyczniejszem położeniu, ale teraz, po utracie moich przyjaciół, smutno mi bardzo. Biedny Wrzosek po amputacji nogi zmarł w Kratonie. Zawsze sobie robię wyrzut, bo to ja głównie namówiłem go, aby wstąpił do wojska holenderskiego. On miał zamiar pozostać nadal w legjonie francuskim.
Od Van-Vina miałem list z Jawy. Ma się już zupełnie dobrze, ale jeszcze jest w szpitalu. Otrzyma emeryturę. Doktorzy uznali, że prawe ramię będzie ulegać pewnemu osłabieniu.
Jeszcze kilka miesięcy przeszło nam na ciągłych wycieczkach. Dużo wiosek się poddało, inne witały nas strzałami i zostały spalone. Poważniejszych starć już nie mieliśmy. Ale