Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/195

Ta strona została przepisana.

zarobku, bo każdy z nich, skoro wpadnie w ręce Aczyńców, jest w barbarzyński sposób mordowany.
Zdarza się często, że komendanci transportów niechętnie godzą się, aby Chińczycy przyłączali się do nich; jest to zawsze pewna odpowiedzialność.
Od paru dni nie było transportu; pięciu Chińczyków z towarem pragnęło się dostać do naszego obozu, a nie chcąc dłużej czekać, wybrali się sami z Kratonu. Podążając linją bentyngów, doszli do Senelop. Naraz zostali obskoczeni przez Aczyńców. Wszyscy pięciu zginęli w męczarniach.
Zdaje się, że prawdziwy pokój nigdy nie zapanuje. Dziesięć lat Holendrzy borykają się z tym rozbójniczym ludem, a żadnych pozytywnych rezultatów nie osiągnęli. Więcej ich ten Aczyn kosztuje, niż administracja całej kolonji. Nawet wtedy, kiedy wojska trzymają się tylko obronnie i nie posuwają się w głąb kraju, to załoga w Kratonie i w kilkudziesięciu blokhauzach liczy 5 tysięcy ludzi.
Co jest najuciążliwsze i kosztowne, to ciągłe zastępowanie chorych nowemi siłami.
Nadszedł nareszcie kres naszych utrapień; 14-ty bataljon nas zluzował. Wracamy na jawę do Samarang. Przechodzimy te wszystkie miej-