Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/198

Ta strona została przepisana.

czek, i tam na werandzie wesoło nam czas schodzi.
Od czasu powrotu z Aczynu coraz więcej zaczynam tęsknić za krajem i rodziną, i ciągle tylko myślę, aby jaknajprędzej ten czas zeszedł i wrócić do Europy.
Jest tu w Samarang gwardja narodowa, składająca się z cywilnych europejczyków i metysów. Dwa razy tygodniowo zbierają się na placu broni i odbywają ćwiczenia pod przewodnictwem naszych instruktorów, do których i ja należę. Ci gwardziści, są to przeważnie ludzie inteligentni i zamożni. Te parę godzin ćwiczeń sprawiają nam prawdziwą zabawkę, takie to wszystko niezgrabne w ruchach. A przytem, nieprzyzwyczajeni do żadnego wysiłku fizycznego, strasznie się pocą i stękają pod karabinem, pomimo, że się jak najoględniej z niemi postępuje. Za tę dodatkową służbę miasto nas hojnie wynagradza.
W każdem większem mieście na Jawie, a więc i w Samarang, trzymają w klatkach po kilka tygrysów, które są przeznaczone do walki z bawołami. Te zabawy odbywają się kilka razy do roku przy udziale najwyższych władz krajowych i europejskich.
Urządzają rodzaj areny, otoczonej płotem z ludzi, sprowadzonych do tego z okolic. Kilka