Zapytuję, czy bardzo cierpi? Odpowiada, że me.
Niema zupełnie zwykłych symptomatów cholerycznych, a jednak rysy mu się zmieniły, skóra nabrała koloru trupiego. Po chwili mówi, że czuje wielkie osłabienie i senność. „Będę spał!“ Ściska mnie za rękę. „Przyjdź jutro“.
Na drugi dzień raniutko biegnę do szpitala i na wstępie słyszę, że umarł o 5-ej rano. Cała choroba trwała 7 godzin.
To straszne!... i to teraz, kiedy przeszedłszy ciężką ekspedycję i wyszedłszy z niej cało, codzień liczę, aby jaknajprędzej powrócić do kraju, a tu nieprzyjaciel groźniejszy, niż wszyscy Aczyńcy. I niema sposobu się bronić.
Jednakże i to przeszedłem obronną ręką. Opatrzność czuwała nademną, a może modlitwy mojej ukochanej matki ustrzegły mnie od zaguby, bo ona biedaczka tak bardzo pragnęła mego powrotu.
Po miesiącu epidemja zaczęła słabnąć i wkrótce ustała.
Straty w naszym bataljonie ogromne. Prawie ⅓ żołnierzy i 9 oficerów.
O ludności miejscowej i Chińczykach niema już co mówić, gdyż zabierano ich wozami.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/206
Ta strona została przepisana.