Ostatnie kilka miesięcy w Samarangu przechodzą mi ciężko. Nie jestem chory, a jednak czuję się źle. Nie mogę sobie zdać sprawy z mego stanu. Wszystko mnie nudzi i męczy, nawet ta urocza Jawa stała mi się obojętna. Jedna myśl we mnie nurtuje: powrócić do kraju za jaką bądź cenę.
U Van-Vina, jak zawsze, przepędzam wolne chwile, ale on obecnie pochłonięty miłością. Zakochał się w młodej, bardzo urodziwej kreolce, wkrótce ma być ślub.
Nakoniec nadchodzi dzień tak upragniony i pomimo, że major chce mnie koniecznie zatrzymać na służbie i proponuje mi nawet stopień adjutanta i stosunkowo wysokie wynagrodzenie, za nic zgodzić się nie chcę. Dziękuję za wszystko i o paszport proszę.
Za kilka dni mam opuścić Samarang. Wszystko już gotowe do wyjazdu, aż tu nadchodzi depesza z Europy, że Anglicy prowadzą wojnę w Egipcie i że kanał Suezki zamknięty.
Co tu robić? Bóg wie, jak długo to może potrwać. Nie namyślając się, proszę o wysłanie żaglowcem naokoło przylądka Dobrej Nadziei. Zamiast 40-u dni drogi, będę miał cztery miesiące, a może nawet dłużej.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/207
Ta strona została przepisana.