Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/210

Ta strona została przepisana.

majtkowie wynoszą okryte kolorami holenderskiemi. Po spisaniu protokułu i podpisaniu przez świadków, kapitan z książki intonuje psalmy, odmawia modlitwę i żegna zwłoki serdecznem przemówieniem. Trzy razy zwłoki obnoszą koło wielkiego masztu; wszyscy bez wyjątku pasażerowie i załoga towarzyszą. Dzwon wielki raz po raz uderza, a czarna flaga powiewa na pół masztu. Na komendę maszyna staje, okręt się jeszcze posuwa tylko siłą rozmachu. Majtkowie, niosący zwłoki, zbliżają się do burty i tu, po ostatniem błogosławieństwie, schylają nosze. Zwłoki wysuwają się z pod osłony i wpadają w przepaść.
Jeszcze kilka dni, i wpływamy w kanał Suezki. Jesteśmy w połowie grudnia. Tam na północy pewno dobre mrozy i śniegi, a tu spacerujemy po pomoście prawie nieubrani, a i tak pot się leje.
W Port Saidzie nie wysiadam na ląd, nie czuję się dobrze.
Podróż mnie męczy jak nigdy. Wysyłam tylko listy do Van-Vina.
Wjeżdżamy na morze Śródziemne. Po paru dniach zaczyna być chłodno. Wiatr z zimnym deszczem nie pozwala nam siedzieć na pomoście. Wszyscy już ubraliśmy się w sukienne ubrania.