specjalistę od chorób piersiowych. Pod taką serdeczną opieką pozostawałem z 10 dni, aż do przyjazdu rodziców. Przy pożegnaniu za nic w świecie nie chciał przyjąć żadnego honorarjum. To serdeczne zajęcie się mną wynikało po części z tego, że dr. Wicherkiewicz miał rodzonego brata na Jawie, który, poznawszy się u wód europejskich z córką pułkownika wojsk holenderskich, ożenił się z nią, objął posadę aptekarza wojskowego na Jawie i tam stale przebywał.
Nareszcie odbieram upragniony telegram. Rodzice przyjeżdżają. Doktór za nic nie pozwala mi jechać na dworzec, bo mróz jest 18-stopniowy. Nie mogę jednak wytrzymać. Kiedy nadchodzi godzina, po cichu skradam się tylnemi schodami, nic nie mówiąc nikomu, wskakuję w pierwszą dorożkę i pędzę na kolej.
Spóźniłem się. Zapewne w drodze minąłem się z rodzicami. Każę się wieść do hotelu, zapytuję szwajcara, czy tacy państwo z Warszawy przyjechali. Na jego twierdzącą odpowiedź biegnę na górę. Tu już tchu i sił zupełnie mi zabrakło.
Otwieram drzwi i wpadam w objęcia ukochanych rodziców i brata.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/215
Ta strona została przepisana.