Malarette, człowiek jako administrator bardzo zdolny, ale surowy, niesympatyczny, nie lubiony ani przez oficerów, ani też przez żołnierzy.
Dodać należy, że pułkownik uchodził za złego żołnierza. W czasie wojny 1870 — 71 r. dowodził ciągle pułkiem podpułkownik de Gant, a pułkownik gdzieś tam chorował, a potem szukał swego pułku, nie mogąc go znaleźć.
O ile nie lubiliśmy pułkownika, o tyle podpułkownik był uwielbiany przez wszystkich.
Majorem mego bataljonu był de Rouille, dzielny żołnierz, typ oficera napoleońskiego. Z kapitanów Bochat, przezwany przez żołnierży: „Ojciec Bochat“, poczciwości i zacności człowiek, Szwajcar rodem; żołnierz poszedłby za nim w ogień.
Porucznikiem moim był Hiszpan, książę de Porto-Carerro, który po upadku karlistów wstąpił do legjonu. Kuzyn Don Karlosa, grzeczny, uprzejmy, szczególną otaczał mnie życzliwością. Znał historję Polski doskonale.
W innych bataljonach i kompanjach, o ile dziś pamiętam, był kapitan Stolański, Poznańczyk; wysłużył całą emeryturę, odbył kampanję krymską, włoską, meksykańską i nie wiem ile ekspedycji w Algerji, był kawalerem Krzyża legji honorowej i wielu dekoracji. Nie chciał się naturalizować i dlatego nie mógł być wyż-
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/60
Ta strona została przepisana.