Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/65

Ta strona została przepisana.

robi się odpoczynek dwugodzinny. Wtedy to gotują i rozdają kawę lub wino.
Z etapu wychodzi się o godz. 2-iej nad ranem, aby jak najmniej maszerować w sam upał. Pomimo zmęczenia żołnierze w drodze ciągle prawie śpiewają, a co raz muzyka gra wesołe melodje i marsze.
W Algerji zawsze jest stan nawpół wojenny. W wielu miejscowościach komendanci wojskowi są zarazem sędziami pokoju i dla ludności miejscowej są także tak zwane „Biura arabskie“, komenderowane przez oficerów Francuzów; pod ich rozkazami są wszyscy „kajdzi“ i naczelnicy arabscy.
Wojsko żadnej prawie styczności nie ma z krajowcami. Patrzymy na siebie wrogo i niedowierzająco. Do bardzo rzadkich wyjątków należy żołnierz, który zna choć trochę arabski język, z wyjątkiem urzędowych tłómaczy. Ale za to każdy żołnierz umie doskonale wymyślać po arabsku.
Faworyzowani są przez rząd wielcy dygnitarze arabscy, jak naprzykład basza-aga z Frendy. Jest wśród nich wielu kawalerów i oficerów legji honorowej.
Sidi-Bell-Abbes, do któregośmy przybyli, jest miastem z kilku tysiącami europejczyków. Jak wszystkie inne, obronne; garnizon składa