Służba w tutejszej załodze lżejsza, niż w Maskarze, ale pomimo to bardzo dużo jest chorych. Przyczyną tego jest sypianie w wilgoci; woda także do picia szkodliwa. Dla polepszenia zdrowia dostaje tu żołnierz dodatkową porcję wina.
Z początku mieliśmy kilka nocnych alarmów; posterunki strzelają do podkradających się hyjen i szakali, ale potem zabroniono strzelać. Zresztą przyzwyczailiśmy się do tego skomlenia i wycia. Nikt sobie z tego nic nie robi. Są to zwierzęta tchórzliwe, a w dzień prawie nigdy ich zobaczyć nie można.
Przez trzy miesiące miałem tu bardzo dobrą służbę; zostałem odkomenderowany z 20 ludźmi do wsi Nazaret, pięć kilometrów od Saidy. Wieś ta budowała się dla Alzatczyków. Ludzie moi byli do rozporządzenia inżynierji.
Śliczna to wioseczka, budowana po wojskowemu. Domki murowane, dachówką czerwoną kryte, otoczone ogródkami, w środku wsi na placu kościół w stylu gotyckim. Miłe bardzo robiło to wrażenie. Zdawało mi się, że jestem w Alzacji, a przytem wszyscy ci ludzie byli dla nas bardzo uprzejmi, gościnni; starzy Alzatczycy, choć źle mówili po francusku, ale wszyscy wielcy patrjoci, nie chcieli nawet słyszeć o Prusakach.
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/72
Ta strona została przepisana.