Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/76

Ta strona została przepisana.

nie upadał na duchu. Zbliżenie oficerów do żołnierzy i ich zachowanie więcej poufałe wzmaga się tem więcej, im żołnierz bardziej strudzony.
Przedostatni etap Kenikazir. Tu jest także karawan-seraj ze studnią historyczną, do której wrzuconych zostało, jeżeli się nie mylę, 1862 r. kilkudziesięciu żołnierzy francuskich. Na pamiątkę wmurowano tablicę, a wojska przechodzące zawsze prezentują broń.
W drodze przechodzimy także przez jeziora słone. Są one wyschnięte, a pokryte jakby cienkim lodem. Niektóre z nich kilkanaście kilometrów długie. Przy przechodzeniu noga się zapada. Tutaj często obserwuje się te sławne miraże. Widać czasami w oddali jakby jakieś miasta, okręty, wodę. Niestety, zbliżyć się do nich nie można, bo to ciągle ucieka.
Z Kenikazir jeszcze 38 kilometrów. Nakoniec Géryville. Idziemy raźno, bo z nadzieją wypoczynku. Przed samem Gérywillem przechodzimy wąwozy między górami. Jest to zachodnia część Atlasu algierskiego.
Na parę kilometrów przed przybyciem spotykamy oficerów i żołnierzy, którzy przyszli na nasze spotkanie. Serdeczne powitania; wielu się nie widziało po parę lat, setki pytań się krzyżują. Zastaję tu kilkunastu Polaków.