Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/79

Ta strona została przepisana.

Po drodze zwróciło moją uwagę coś błyszczącego, koloru złoto-zielonego. Przybliżywszy się nieco, ujrzałem wielką jaszczurkę, wygrzewającą się na słońcu; miała z ogonem metr długości. Gad ten jest zupełnie nieszkodliwy, to też, napatrzywszy się, zostawiłem ją w spokoju.
Mieliśmy tu sensację, a mianowicie pojedynek między dwoma oficerami. Rzecz się tak miała. Co drugi dzień żołnierze idą kompanjami po odbiór chleba z administracji. Przy każdym oddziale jest oficer, dla sprawdzenia, czy chleb jest dobry i czy ma wagę. Wydanie paru tysięcy chlebów wymaga pewnego czasu, tak, że jednego dnia pierwszy jest legjon, a drugiego żuawi, i tak na zmiany.
Otóż dnia tego legjon miał pierwszy odbierać, a żuawi czekać. Legjoniści się podsuwają, oficer żuawów protestuje, że to żuawi mają być pierwsi. Nasz oficer zwraca uwagę, że kolej na legjon. Na to brzmi odpowiedź:
— Legjon może poczekać.
Następuje sprzeczka, która kończy się wyzwaniem.
Na drugi dzień odbył się pojedynek na szpady, który skończył się fatalnie. Przy trzeciem złożeniu oficer żuawów został przeszyty