Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/84

Ta strona została przepisana.

Co tydzień jesteśmy rewidowani przez doktorów i ważeni. Żadnego tu krępowania w uniformie, każdy ubiera się, jak mu wygodniej.
Powietrze znakomite; lekki wiatr od morza ochładza temperaturę.
Zaraz po przyjeździe odwiedził mnie kapelan, a dowiedziawszy się, że jestem Polakiem, nagadał mi komplementów i wymógł, że codziennie będę na mszy wojskowej w kaplicy. Mów mi, że w jednym z sąsiednich pawilonów jest także Polak.
Ucieszyłem się z tego bardzo i zaraz na drug. dzień poszedłem na poszukiwanie. Nie wiedziałem nazwiska, pytałem więc spotkanych żołnierzy o Polaka. Wskazują mi numer taki a taki.
W rzeczywistości nie był to Polak, lecz Czerkies. W dzieciństwie był wzięty do niewoli na Kaukazie, potem wychowany i kształcony w Szkole paziów; później był sztabsrotmistrzem w jednym z pułków huzarów. Stał kilka lat garnizonem w Siedleckiem, mówił doskonale po polsku. Bardzo miły ten człowiek nazywał się Czywilow. Wstąpił do wojska francuskiego do 2-go pułku turkosów. Ułatwiło mu wstąpienie to, że był mahometaninem. Odbył kampanję w 1870–71 r. jako sierżant, stracił zdrowie i był tutaj jako rekonwalescent. Bar-