ne, w blizkości mają swoje nory, do których błyskawicznie się chowają.
Arabowie przynoszą czasem dziki. Raz kupiłem za dwa franki ogromną sztukę. Mięso, przyrządzone stosownie, byłoby zapewne dobre, ale gotowane zwyczajnie lub pieczone, twarde było i niesmaczne. Z początku żołnierze jedli ]e ze smakiem, ale potem im obrzydło i psom je oddawali.
Zapoznałem się tu z kilku Arabami. Za parę naboi są gotowi do wszelkich usług, bo u Arabów proch idzie na wagę złota, gdyż rząd francuski utrudnia im nabywanie. Tylko prawomyślni mają prawo kupować i to w bardzo małych ilościach.
Pewnego dnia przyszedł Arab z sąsiedniego duaru i opowiadał, że hijena już kilka psów im zabrała i że każdej prawie nocy podkradają się pod namioty, trzeba więc na nią urządzić zasadzkę.
Dałem Arabowi kilka naboi, aby mi zastrzelił i dostawił dużego psa; takich psów zgłodniałych, napół dzikich, pełno się kręci. Zaraz za naszym barakiem na wzgórzu urządzona, est kuchnia, skąd wyrzuca się na dół kości i rozmaite odpadki. Tam to umieściliśmy psa, skrępowawszy go silnie sznurami i przybiwszy kilkoma kołkami, a na wzgórku wykopaliśmy
Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/97
Ta strona została przepisana.