tyczno‑obywatelskie mieszkańców tych ziem, brak księży polskich był tu mniej dotkliwy niż gdzie indziej, pod względem religijnym panowała jednolitość, mieszkało trochę więcej inteligencji.
Ostatnim, największym skupieniem polskiej ludności autochtonicznej był Górny Śląsk oraz Śląsk Dolny.
Jeszcze spis z r. 1925 podawał, że na Górnym Śląsku jest 535.734 Polaków; był to materiał dość surowy, obudzony do świadomego życia narodowego dopiero w ostatnich dziesiątkach lat XIX w., kiedy to na Górnym Śląsku padły pierwsze głosy na listy polskie (1893). Nastroje patriotyczne, największe nasilenie osiągające w sferach robotniczych, mądrze podtrzymywane przez Korfantego, znalazły swój najbardziej rozpalony wyraz w powstaniach śląskich. Po tym wysiłku zauważyć można pewną reakcję zobojętnienia. Odtąd Ślązacy stają się masą raczej bierną i wymagającą wielkiego nakładu pracy narodowo‑politycznej lub — zapewne trafniej — gospodarczej. Obrazują to cyfry wyrażające stosunek liczby członków polskich instytucji gospodarczych do liczby członków organizacyj narodowo‑politycznych (przede wszystkim Zw. Polaków w Niemczech). Wyglądał on na Górnym Śląsku jak ok. 9 : 1 na korzyść instytucyj gospodarczych, gdy na Pograniczu ten sam stosunek wynosił ok. 1 : 3,75[1].
Jak we wszystkich innych skupiskach polskich tak i tu pierwszorzędną rolę odgrywali księża katoliccy. W tej dzielnicy byli nimi prawie wyłącznie Niemcy[2], względnie renegaci, jak wspomniani już ks. Ulitzka czy ks. Reginnek, członkowie Centrum. Partia ta przez swój światopogląd katolicki była najniebezpieczniejszym z pewnością przeciwnikiem dla