sieci kolejowej i drogowej nierozdzielnie związanej z systemem komunikacyjnym północno‑zachodniej Polski. Praktycznym zaś potwierdzeniem wagi tych czynników była „ucieczka ze wschodu“ („Flucht aus dem Osten“) żywiołu niemieckiego, czującego się obco na tych terenach. Jeden z wybitnych niemieckich działaczy Pogranicza Simoleit nadzwyczaj trafnie zreasumował ten stan rzeczy, stwierdzając, że los tej ziemi „zależy od dobrej woli Polski, od dobrego traktatu handlowego z Polską i przyjaznego porozumienia“[1]. Szukając dowodów dla dopiero co wyrażonych sądów natkniemy się na pierwsze charakterystyczne zjawisko dostrzegalne w Ziemi Złotowskiej i w ogóle na Pograniczu: brak żywotnego przemysłu. Jedyny większy ośrodek przemysłowy — Piła — wegetował i nawet sztuczne oddychanie nie było w stanie zapewnić mu jako takiego rozwoju. Tym bardziej nie należy szukać poważniejszych zakładów przemysłowych w Złotowie i w pow. złotowskim. Do największych należały tam: fabryka papy i wyrobów ceramicznych, cegielnia parowa, kilka młynów, fabryka wyrobów ceramicznych w Grunowie, gorzelnia oraz kilka innych przedsiębiorstw przemysłu leśno‑rolnego[2]. Tego bowiem rodzaju przedsiębiorstwa przemysłowe miały najwięcej szans bytu w okolicy na wskroś rolniczej. Jej rolniczy i leśny charakter najlepiej podkreśla fakt, że 62,3% pow. powiatu stanowiły pola uprawne, 24,1% lasy; pozostałe — wody, drogi, tereny zabudowane, nieużytki itp.[3]. Z tego 25.574,8 ha, tj. przeszło 25% obszaru powiatu należało do ks. Fryderyka Leopolda Hohenzollerna, po którego śmierci w r. 1930 część jego
Strona:Henryk Zieliński - Polacy i polskość ziemi złotowskiej.djvu/075
Ta strona została uwierzytelniona.