Szczególnie ciężkim w oczach władz niemieckich przestępstwem było posyłanie dzieci do szkół polskich. W pow. złotowskim, gdzie szkół tych było więcej niż w jakiejkolwiek innej okolicy Rzeszy niem., zdarzało się to częściej niż gdzie indziej.
Pod koniec 1933 r. powiadomiono pięciu robotników polskich, pracujących w nadleśnictwie Kujań, iż w ciągu kilku dni mają się zdeklarować, czy nadal będą posyłać swe dzieci do szkoły polskiej; jeśli tak — zostaną pozbawieni pracy oraz łąk, które dzierżawili, co było równoznaczne z zupełną utratą możności egzystencji. Niektórzy z tych robotników pracowali w nadleśnictwie od 30 a nawet 40 lat; jeden z nich — Damazy Adamski — był odznaczony niemieckim krzyżem zasługi. Zw. Pol. w Niem. interweniował w czterech ministerstwach. Najskuteczniejsza była jeszcze skarga do min. oświaty, które w jednym wypadku zarządziło „odpowiednie kroki“, wyrażając zresztą zdanie, że w postępowaniu władz nadleśnictwa widzi tylko „radę“ posyłania dzieci do szkoły niemieckiej[1]. Niektórzy z zagrożonych rodziców rzeczywiście posłali dzieci do szkoły niemieckiej i natychmiast otrzymali pracę z powrotem, Adamski natomiast, który tego nie uczynił — pracy nie otrzymał.
Niemniej charakterystyczny był wypadek Stanisława Tessmera z Radawnicy, ojca sześciorga dzieci, z których troje uczęszczało do polskiej szkoły. Wypowiedziano mu urzędowo pracę, uzasadniając to faktem, iż posyła dzieci do szkoły polskiej. W odpowiedzi na interwencje Zw. Pol. Tow.
- ↑ Pismo min. oświaty z 21. IV. 1934. (Kw. 1934, str. 158—166).
nownie wskazówki, by przy zmianie miejsc pracy, jak również przy udzielaniu zezwolenia na objęcie posady („Einstellungsgenehmigung“) przez młodocianych poniżej 25 lat nie krzywdziły członków obcoplemiennej mniejszości... Uczestnictwo w Służbie Pracy lub Pomocy dla Wsi („Landhilfe“) nie wchodzi u nich w rachubę...“ (Kw. 1936 r., str. 559—60).