Szk. min. spraw wewn. oświadczyło krótko 12 czerwca 1934, że „zwolnienie Tessmera nie nastąpiło dlatego, iż należy on do mniejszości polskiej, ani dlatego, że posyła dzieci do szkoły polskiej.“ Jak żałosne skutki miało tego rodzaju postępowanie, świadczy list z 27 czerwca 1934 Zw. Pol. Tow. Szk. do min. spraw wewn., wyszczególniający przykładowo nazwiska osób, które w obawie o swój los wycofały swe dzieci ze szkół polskich[1].
Podobnie Franciszek Martin, Polak z Podróżnej, kowal, pozbawiony został warsztatu pracy, tj. kuźni, którą dzierżawił, i wyeksmitowany z mieszkania, ponieważ posyłał pięcioro swych dzieci do szkoły polskiej; tych pięcioro dzieci było dla władz niemieckich o tyle wysoką stawką, że dzięki nim szkoła ta, licząca w ogóle 44 dzieci, miała prawo do zasiłku państwowego, które by straciła, gdyby liczba dzieci zeszła poniżej 40. Stąd też wszelkimi sposobami usiłowali Niemcy zmusić Martina do wyprowadzenia się ze wsi. Na zażalenie do Piły przyszła odpowiedź, zaprzeczająca wszystkim twierdzeniom polskim[2].
W Podróżnej, wsi o przytłaczającej przewadze Polaków, wypadki takie nie były nowością. 22 listopada 1929 zarząd domeny (państwowej) wypowiedział pracę trzynastu polskim robotnikom rolnym, wyjaśniając im przez usta inspektora Rogenbaua, iż jest to następstwem zapisania przez nich swych dzieci do nowo otwartej szkoły polskiej. Niektórzy ze zwolnionych robotników (Jan Kołodziejczyk, Marcin Brzeziński, Paweł Erdman) pracowali w domenie po kilkanaście a nawet 30 lat i zostali trzy lata przed wypowiedzeniem odznaczeni medalami i dyplomami „Für Treue und langjährige Dienste“ przez Izbę Rolniczą w Pile[3].