spozycji sumy, uzupełniającej potrzebne na zakup i prowadzenie sklepu fundusze, i wreszcie okoliczność, że po wojnie liczba sklepów tekstylnych w Złotowie spadła z 12 na 8 (liczba mieszkańców zaś wzrosła) a zatem mowy być nie mogło o zagrożeniu egzystencji innych sklepów tekstylnych, skoro przed wojną wszystkie one nieźle prosperowały. Zresztą ostatni zarzut wyeliminowały te same władze, które go postawiły, udzielając w tymże czasie zezwolenia na uruchomienie dwóch sklepów niemieckich (przy czym jeden z nich należał do Niemca, obywatela polskiego). Argumenty te nie odniosły skutku[1].
Nie mniejsze perypetie czekały Zw. Pol. w N. podczas starań o zezwolenie na prowadzenie restauracji w Domu Polskim w Zakrzewie, gdzie potrzeba jej dawała się silnie odczuwać w związku z licznymi imprezami i zabawami, tam urządzanymi, na które zjeżdżali się niejednokrotnie Polacy nie tylko z powiatu złotowskiego, ale i z całego Pogranicza, gdyż było to jedyne do tego celu nadające się pomieszczenie. Trudno było znaleźć punkt, w którym uzyskana koncesja mogła być racjonalniej wyzyskana. Mimo wszystkich argumentów usilne starania strony polskiej rozbiły się o twardy opór władz niemieckich. Jako ilustracja tych starań pozostała korespondencja, składająca się z 52 pism, których treść zajmuje w „Kulturwehr“ 54 stron petitu[2].
Opór niemiecki w tej sprawie nie wynikał wyłącznie z uparcie negatywnego stanowiska czynników lokalnych. Był on wykonaniem tajnych poleceń władz wyższych, które wydały szereg odpowiednich zarządzeń, typowy, lecz nie jedyny przykład polityki tajnych rozporządzeń. Dla jej zobrazowania warto przytoczyć wyjątki ze znalezionych dokumentów.