nauki religii po polsku i języka polskiego w szkołach niemieckich. Pewne rozszerzenie treści artykułu stanowi odpowiedni punkt rozp. wyk., utrzymujący w mocy przepisy o kursach prywatnych języka polskiego poza szkołą[1].
Już w czasie rozważań natury czysto prawnej nasuwają się poważne wątpliwości co do praktycznej wartości ordynacji. Z trzech zasadniczych elementów szkoły: dzieci, nauczyciela i pomieszczenia, jeden tylko tj. dobór dzieci został (teoretycznie) w pełni rozwiązany, co prawda przy pomocy zasady najsprzeczniejszej z interesami Polaków, mianowicie subiektywnego kryterium przynależności narodowej. Co do nauczycieli i pomieszczeń, ordynacja nawet pod względem teoretycznym pozostawia tę kwestię w dużej mierze arbitralnemu rozstrzygnięciu władz. Ale dopiero po przestudiowaniu ordynacji i skonfrontowaniu jej z istniejącą w Niemczech rzeczywistością prawną występuje jeszcze jedna jej kardynalna wada: brak niezależnej kontroli sądowej nad wykonaniem ordynacji w wypadku sporu między stroną polską a władzami administracyjnymi, zwłaszcza szkolnymi, nie wyłączając min. oświaty. Co miała zrobić strona polska, gdy np. minister oświaty nie uznał jej postulatów, wypływających z praw, zagwarantowanych przez ustawę? Normalnie rzecz biorąc, powinna się była wówczas odnieść do istniejących w Niemczech sądów administracyjnych, które by sprawę rozstrzygnęły. Tymczasem wobec panujących w Niemczech przekonań prawnych było to możliwe tylko wtedy, gdy w danej ustawie było wyraźnie zaznaczone, że podlega ona kontroli prawnej ze strony sądownictwa administracyjnego. Tej klauzuli w ordynacji z 1928 r. nie było.
- ↑ Analiza ordynacji i rozp. wyk. opiera się w głównym zarysie na odpowiednim komentarzu Eug. Zdrojewskiego w jego pracy pt. „Szkolnictwo polskie...“, str. 19—45.