Szkolnego o stan i wyposażenie szkół uznać fakt, że mimo braku dostatecznych funduszów i braku specjalnych pomieszczeń szkolnych potrafiło ono w prymitywnych często warunkach lokalowych przeprowadzić takie adaptacje, iż nawet akcja inspekcyjna w rodzaju wyżej wymienionej nie potrafiła wykryć więcej niż 5 szkół z usterkami budowlanymi, zresztą minimalnymi.
Tę ciągłą czujność i troskę musiało kierownictwo szkolnictwa polskiego w pow. złotowskim okazywać i we wszystkich innych dziedzinach. Do rzędu specjalnych trudności należała sprawa odpowiednich nauczycieli w odpowiedniej liczbie. Wobec nieposiadania własnej inteligencji można było mniejszość polską szczególnie łatwo na tym punkcie ugodzić, tym bardziej, że zapotrzebowanie na nauczycieli do szkół polskich w pow. złotowskim (jak zresztą i w innych okręgach Niemiec) musiało być w stosunku do liczby dzieci większe niż normalnie, ze względu na rozproszkowanie drobnych nieraz szkół polskich. Nawet szkoły po 8, 9 czy kilkanaście dzieci (a było ich w pow. złotowskim kilka) musiały mieć odrębnych nauczycieli, jeśli nie chciało się tych dzieci poświęcić germanizacji. O ile np. w publicznym szkolnictwie powszechnym w Polsce 1 nauczyciel przypadał na 55,5 dzieci[1], o tyle w pow. złotowskim w szkołach polskich przeciętnie 1 nauczyciel uczył 20—30 dzieci — i nie mógł uczyć więcej w specyficznych warunkach mniejszościowych, pod groźbą niespełnienia swego zadania.
Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę, do jakiego stopnia centralnym zagadnieniem egzystencji szkół polskich jest kwestia nauczycieli, jak również z tego, że na tym punkcie najłatwiej było polskiemu szkolnictwu zadać cios skuteczny. Zdawali sobie sprawę, że niedopuszczanie drogą takiej czy innej presji dzieci do szkół eliminowało z polskiego naucza-
- ↑ Obliczone na podstawie M. R. S. r. 1939, str. 317 i 323 tabl. 3 i 14.