Strona:Henryka.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

Tryumfalnego i kiedy Henryka ujrzała przed sobą pod wielkiém sklepieniem niebios, okrytém gwiazdami, szeroką ulicę Cesarzowéj, po któréj niezliczone mnóztwo latarni powozowych ślizgało się, jak błędne ogniki, wydała okrzyk zachwytu i umilkła zdumiona.
Armand przysunął się do swéj przyjaciołki i wziął ją za rękę. Ponieważ ją wysunęła, lękał się z początku jakiegoś oporu. Ale Henryka zdjęła rękawiczki, podała mu obiedwie obnażone ręce, a to piérwsze zbliżenie przejęło ich rozkosznym dreszczem. Powietrze się ochłodziło, powiew, przejęty leśną wonią, muskał im twarz pieszczotliwie. Miarowy ruch powozu, rytmiczny tentent koni, kołysał i odurzał ich stopniowo tak, że im się zdawało, iż ich fala wodna unosi. Wtedy młody chłopak zbliżył się do ucha Henryki i szepnął płomienne: „Kocham cię!” Potém szukał w ciemności wzrokiem wzroku swéj przyjaciołki, który spoczął na nim tkliwy i zamyślony.
Henryka dumała. Ta chwila była najrozkoszniejszą, ale téż najważniejszą w jéj życiu. Armand odprowadzi ją do domu, na Vangirard, na koniec ulicy Lecourbe. Staréj ciotki niéma i jeśli zechce towarzyszyć jéj aż do mieszkania, nie odmówi mu, nie będzie miała siły czegokolwiek mu odmówić. Zresztą, czy dziś w wieczór, czy jutro, czy późniéj, — wszystko jedno! — będzie do niego należała.
Niestety! to dziecię ludu nie oszukiwało się wcale. Wprawdzie zajął się nią niewinny i poczciwy chłopiec, ale jak długo będzie ją kochał? Wzamian za jego miłość, cóż mu dać mogła, prócz swego biednego serca i swéj młodości. Zapewne będzie się wkrótce wstydził przyjaciołki, tak prostéj i tak „pospolitéj.” To tylko w opowiadaniach prababek, książęta Charmants żenią się z Kopciuszkami. Choćby to miało być coś innego, niż kaprys, choćby go zdołała do siebie trwale przywiązać, mimo wszystkiego, wcześniéj czy późniéj, będzie musiała się z nim rozłączyć.
To zwykłe dzieje wielu jéj znajomych. Rok, dwa, trzy marzeń, upojenia i szału, a potém, żegnaj szczęście! Nie! wcale nierozsądnie postępuje. Przyjdzie dzień, w którym będzie opuszczona, jak inne jéj towarzyszki z pracowni. Większa część z pomiędzy nich, próżniaczki, strojnisie, zalotne, zostały „szkaradnemi kobietami.” Niektóre, lepsze i rozumniejsze, powychodziły