Strona:Henryka.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

w końcu za mąż, za ludzi ich stanu, gburowatych robotników, często pijaków, którzy żony bili, lub im wymyślali.
Ale dla czego smucić się naprzód? Czyż jéj los ma być innym od losu prawie wszystkich biednych dziewcząt z ludu? Młodość więdnie szybko, jak kwiat, a potém całe życie trosk i pracy! Szczęśliwe te, które zaznały wiośnianych uczuć i marzeń! Henryka powinna się nawet zaliczyć do wybrańszych, bo jest ładna, o tyle ładna, że mogła się podobać temu pięknemu młodzieńcowi, który miał takie śnieżno-białe, delikatne ręce i umiał przemawiać do serca tak słodko i pięknie. Jak wszystko ją ujmowało i schlebiało jéj kobiecéj naturze w tym synu szlacheckim, w tém dziecku bogaczy! — i cera matowa i puszysta, i głos pieszczotliwy, i obejście wytworne!
Niedoświadczony, rozkochany po raz piérwszy w życiu, ani się domyślał, jak jest upragnionym. W owéj chwili samo już zbliżenie do niéj wystarczało mu zupełnie. Dziewczyna, świadomsza od niego, czuła się więcéj jeszcze upojoną. Była-by pragnęła ucałować go, uściskać, oddychać nim, jak wonią bukietu. Długo się powstrzymywała, nareszcie, nie mogąc zapanować nad sobą i upewniwszy się jednym rzutem oka w ciemności, że nikt z przejeżdżających nie zwracał na nich uwagi, zbliżyła swe usta do ust młodzieńca i dwoje kochanków, niedostrzeżonych przez tłum nocny, wymieniło piérwszy pocałunek pod zasianém błyszczącemi gwiazdami sklepieniem nieba.


VIII.

Tego wieczoru Armand przyszedł do domu matki dobrze już po północy. Wracał z końca Vaugirard, upojony swoim piérwszym tryumfem miłości, a w ciszy jasnéj, księżycowéj nocy majowéj, jego zwycięzkie kroki budziły echo wśród ulic milczących.
Niezapomniany wieczór! Dotąd był jeszcze zdumiony swoją śmiałością. Czy to naprawdę on odważył się prosić Henrykę o pozwolenie wejścia do jéj mieszkania? Czy to jego prowadziła za rękę po ciemnych trzeszczących schodach?
Och! tego mieszkania nie zapomni nigdy. Chociaż te dwa