Strona:Henryka.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

dzisz w czystości piérwszą młodość, aż do dnia, w którym cię ożenię z jakiém piękném, młodém dziewczęciem. Tak, było to moje najmilsze złudzenie, wyznaję, a ty je druzgocesz z niemiłosierném okrucieństwem. Jednakże, nie jestem tak bardzo nierozsądną. Gotowa jestem zrozumiéć i usprawiedliwić jakiś pociąg, jakąś chwilową namiętność. Dwadzieścia lat są dwudziestu latami.... Ale żebyś ty! ty! ubiegał się za piérwszą lepszą spódniczką! Żebyś mógł zwrócić uwagę na tę szwaczkę, taką pospolitą, zaledwie ładną! Doprawdy, sądziłam, że jesteś wybredniejszy!.... Dosyć o tém! Ubliżyła-bym godności matki i uczciwéj kobiety, gdybym dłużéj mówiła o takiém bezeceństwie. Jeśli pozwolisz, nie dotkniemy już więcéj tego przedmiotu. Nie powinnam się była nawet unosić, ani robić ci wymówek. Cieszę się nadzieją, że wkrótce zrobisz je sobie sam, i nierównie surowsze od moich..... Łotrzyca, dla któréj byłam tak dobrą! Niegodziwa intrygantka, którą popierałam, przyjęłam do mego domu, a która mi psuje syna!.... Nie! Armandzie, to nieprawda. Nie wiész, co mówisz. I wkrótce, jutro może, jak się zastanowisz, kiedy twój wstrętny kaprys przejdzie, będziesz się rumienił, żeś śmiał powiedziéć, iż kochasz tę dziewczynę!
Biedna kobieta! jak ona się źle brała do rzeczy! Jaki błąd popełniła, obrażając swego syna w jego gorącéj miłości! Już nie klęczał u jéj kolan, nie wylewał łez na jéj rękach z pieszczotliwością małego dziecka. Drżąc, podniósł się i, pełen uszanowania, ale z okiem suchém, rzekł ochrypłym głosem:
— Błagam cię, matko, nie mów w ten sposób! Nie znasz biednéj dziewczyny, jesteś niesprawiedliwa względem niéj!.... I ponieważ nie mogę jéj bronić inaczéj, jak wyznając ci wszystko.... wiédz.... że byłem piérw....
Ale nie mógł dokończyć zdania. Pani Bernard wybuchła śmiechem strasznym, pełnym zniewagi. Potém, prostując się całą wysokością swéj wyniosłéj, nakazującéj postawy, z okiem czarném, zagniewaném, zawołała nakazująco:
— Ani słowa więcéj! czy mię pan słyszysz?
To „pan,” które wymówiła piérwszy raz w życiu, zraniło młodzieńca, jak ostrze noża.
— Ani słowa o tym przedmiocie! Widzę, że jesteś obałamucony, zaślepiony, więcéj niż sądziłam. Zostaw dla siebie swoje zwierzenia i odejdź. Ta panna zapewne cię oczekuje,