Strona:Henryka.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

To prawdziwy tryumf dla pani Bernard. Tak! tysiąc razy tak! jéj piérwsze wrażenie było słuszne. Słuszną była jéj odraza do tych kwiatów plugawych. Armandzie! Armandzie! jedynie tylko twoja matka kochała cię prawdziwie. Może doskonale na resztę życia oprzéć się na ramieniu starego przyjaciela, człowieka zacnego i szlachetnego. Ale bądź spokojne, drogie dziecię! Twój grób jest w sercu twojéj matki i będzie w niém zajmował piérwsze miejsce. Gdy tymczasem ta dziewczyna!.... Widzisz? Już przestała cię żałować. Zapewne wzięła sobie innego kochanka. Biedaku, matka tylko przystrajać będzie pachnącemi kwiatami twoje wieczyste mieszkanie. Twoja Henryka już więcéj nie przyjdzie na cmentarz; zapomniała nawet drogi do niego.
Tymczasem księżna Friedland przyjeżdża po raz drugi do pani Bernard des Vignes i mówi:
— Widocznie dąsasz się na mnie, moja droga. Czy to już postanowienie niezłomne? a tak-bym cię chciała miéć u siebie w którąkolwiek Środę na herbacie popołudniowéj, o godzinie piątéj. Generał de Voris jest tak uprzejmy, że nigdy jéj nie opuszcza i przejmuje nas dreszczem, opowiadając straszne historye o korsarzach na rzece Czerwonéj.
Wdowa, nie mając już obecnie żadnego powodu do odmowy, rzekła z lekkiém biciem serca:
— Upewniam księżnę, że nie robiłam żadnego niezłomnego postanowienia i proszę na mnie liczyć w przyszłą Środę.


XIV.

Co za dzień! co za poranek prześliczny! Przy jasnym, promiennym błękicie niebios, ulice Paryża wydają się odświeżonemi, odnowionemi. Na stacyi powozów, błyszczących od olśniewających promieni słońca, zegar umieszczony na kiosku, bije dwunastą, a mamy piérwszego Czerwca. Piękna godzina i piękna pora roku! Zdaje się, że zielone fale Sekwany płyną dziś szybciéj i weseléj. Przed szafkami antykwaryuszów zmęczeni i spoceni przechodnie zatrzymują się, by chwilkę odpocząć, a na moście, ożywionym tchnieniem wiosny, jeden z najstarszych