Ta strona została uwierzytelniona.
SZCZĘŚCIE MOJE...
Szczęście moje bezszelestnie uchodzi
i nikt na to poradzić nie może...
Codzień szepcę obłudnie: „Nie szkodzi...“
a myślę: „Boże — —“
Codzień idę przez te same ulice
(— wspomnieniami wymoszczone drogi —)
i z uśmiechem patrzę w twarz księżyca,
zamiast pod nogi.
Aż przed jedną znajomą bramą
szklany uśmiech rozpryskuje się w łzy — —
Ach, zbyt ciężko dźwigać słowo: sama,
— strzępek słowa cudownego: MY...