Ta strona została uwierzytelniona.
— Aż kiedyś ktoś na żarty polskiem cię nazwie imieniem —
(obce usta do trudnego dźwięku nieporadnie, śmiesznie ułoży...)
I wtedy nagle: zdziwienie.
I wtedy się czegoś zatrwożysz.
Coś zawoła na ciebie zdaleka, twarz znajoma w nocy się przyśni,
jakieś książki się oczom przypomną, jak druhowie wzgardzeni, a wierni ...
I pomyślisz sobie: „Już październik...“
„I w Łazienkach liście lecą — — “ pomyślisz.
I rozpoczniesz na zszarzałe, nieskończone nici wieczorów
perełkami nawlekać tęsknotę —
aż uleczy cię błysk semaforów
i gwizd ostry — melodja POWROTU.