Strona:Henryka Łazowertówna - Imiona świata.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Jest gdzieś szczęście — złoty ptak w magnoljach
i jest smutek — ptak o sinych piórach...
A tu — prowincjonalna melancholja:
maman i konfitury.

Tutaj gwiazdy i magnolje kłamią,
księżyc także jakby nie ten sam...
Nuda zwisła falbankami u ramion
Marie-Louise... Germaine... Suzanne...

— Może jednak nie wszystko przepadło?
Francji dzieci trzeba — oto cel.
Po hulankach paryskich pan Marcel
pragnie wstąpić w małżeńskie stadło.

Wszystko będzie ogromnie rozsądne:
(„Dosyć marzeń — maman powie — pora żyć!“)
będzie księżyc — wielki nowy rondel —
nad rodzinnem szczęściem błogo lśnić.

...Czas się mierzy dojrzewaniem winogron...
Słaby refren lat dziewczęcych ścichł  —  —
W jakiś wieczór zmęczony i dobry
jakieś wiersze powędrują na strych.