DWUDZIESTA CZWARTA WIOSNA
Wiosenna wieżo Babel! Gmatwanino majowych języków!
Nie mogę cię pojąć tego roku!
— Ogłuszona, ogłupiona wrzaskami słowików
biegnę z wiatrem po grzbietach rozczochranych trawników
i nie umiem dotrzymać mu kroku...
Wodo, głaskana słońcem — jaką, jaką szeleścisz mową?
O czem pachną narcyze i fijołki — coraz słodziej, coraz inaczej?...
Czy to znaczy, że coś — że wszystko — czy to tylko znaczy: majowo...
Czy to może wcale nic nie znaczy?!
Wiosno, wiosno zielona, prawdo nieodgadniona,
kto mi twój sens wytłumaczy?
— Zasłuchana w niepojęte słowa
idę, biegnę — kaleka, niemowa —
a gdy pojmę — stanę, zapłaczę...
O słowo, którego nie pomnę, którego nie powtórzę!...
O ramiona, suchemi gałęziami zwisłe — —
Precz pójdę — drzewo, które zielenią nie trysło,
złamany głos w twym chórze...