Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/12

Ta strona została przepisana.
6
KUMA TROSKA.

— Nie? — zaśmiał się gorzko. — No, w takim razie może się spełnić twoje życzenie. Jest tu naprzykład Mussain do kupienia, to nędzne torfowisko za lasem.
— O, czemuż to właśnie? — wymówiła przejęta dreszczem.
On natychmiast rozmiłował się w swym pomyśle.
— Tak, to będzie dopiero prawdziwem wychyleniem do dna kielicha goryczy. Wiecznie mieć przed oczyma minioną świetność — bo wiedzieć ci trzeba, że dwór Helenenthalu widać tam doskonale z okien — do koła torfowiska i nieużytki, będzie coś z dwieście morgów — może się da co z tego spożytkować. Można będzie jeszcze wyjść na pioniera kultury. A co ludzie na to powiedzą? To mi człowiek co się zowie z tego Meyhöfera, będą mówili, — nie wstydzi się swego nieszczęścia, poniekąd nawet pogląda na nie z ironią. Ba, to prawda! Ironicznie zapatrywać się powinien człowiek na swą niedolę — to jedynie podniosły punkt poglądu na świat cały — gwizdać sobie, gdy ci najbardziej dolega! — i począł gwizdać głośno, przeraźliwie, tak że aż leżąca na łóżku kobieta zerwała się na posłaniu.
— Przepraszam cię, kochanko — prosił, nagle przechodząc w najbardziej różowe usposobienie i głaszcząc wychudłą jej rękę — ale czy ja nie mam słuszności? — Czyż nie należy gwizdać na to wszystko? Dopóki człowiek ma przekonanie o swej uczciwo-