Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/23

Ta strona została przepisana.
17
KUMA TROSKA.

O ojcu z tych lat pozostało mu niejasne tylko wspomnienie. W dziecięcej jego wyobraźni rysowała się postać mężczyzny w wysokich, palonych butach, który łajał zawsze matkę a braci chłostał, na niego zaś nie zwracał nigdy najmniejszej uwagi. Od czasu do czasu tylko przypominał sobie, że padało nań złe spojrzenie, które mu nic dobrego nie wróżyło. Czasami, zwłaszcza kiedy powracał z miasta, twarz jego była mocno zaczerwienioną jak zbytnio przepalony kocioł a kroki zataczały się nierówno po deskach podłogi. Wówczas zawsze taż sama odgrywała się scena.
Naprzód pieścił oba bliźniątka, które szczególnymi cieszyły się jego względami i huśtał je na ręku, kiedy tymczasem matka stała tuż przy nim, trwożnem okiem śledząc każde jego poruszenie; potem zasiadał do jedzenia, porozrzucał nieco widelcem potrawy po półmiskach i odsuwał je zaraz na stronę, nazywając to „żarcie“ nędznem i niesmacznem, czasami smagnął Maksa lub Grodfryda szpicrutą po plecach, gniewał się na matkę a w końcu wychodził zawsze wszcząć gdzie jaką z parobkami kłótnię. Zdala już wówczas rozlegał się głos jego donośnie po podwórzu, tak że nawet Karo na łańcuchu brał ogon między nogi i wsuwał się w najciemniejszy kąt swej budy. Kiedy po dobrej chwili powrócił do pokoju, usposobienie jego niemal zawsze ulegało już zmianie — z gniewu przechodził do rozpaczy. Łamał ręce, skarżył