Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/27

Ta strona została przepisana.
21
KUMA TROSKA.

ale i wówczas zaszły różnego rodzaju przeszkody, niedopuszczające wykonania powziętego planu. Raz zobaczył wielkiego psa, który sam włóczył się po łące — któż zaręczy, czy to nie jest pies wściekły? — drugim razem znowu biegł ku niemu byk ze spuszczonemi rogami.
— Tak, kiedy już będę dużym jak bracia, — pocieszał się, — i skoro już będę chodzić do szkoły, zabiję wściekłego psa i byka pochwycę za rogi, aby mi nie mógł zrobić nic złego!
I odkładał znowu plan swój na rok następny, bo wtedy już miał zacząć chodzić do szkoły, całkiem tak jak starsi bracia „dorośli“.
Ci „dorośli“ bracia byli zawsze przedmiotem jego zachwytu. Być takim jak oni — wydawało mu się kresem ludzkich pragnień. Jeździć na koniu, na prawdziwym, wielkim, nie na drewnianym, ślizgać się na łyżwach, pływać całkiem bez pasa i bez pęcherzy i nosić koszule a gorsami, białemi, krochmalnemi — ah! gdyby to on mógł!
Ale na to wszystko pierwej trzeba być dużym, pocieszał się w myśli. I wszystkie te myśli taił w sobie, matce za nic nie powtórzyłby ich nigdy, ani braciom — o, ci bardzo mało w ogóle nim się zajmowali. On był takim smarkaczem w ich oczach, a ilekroć matka zadecydowała, że go mają zabrać gdzie z sobą, robili to zawsze wielce niechętnie, bo trzeba było dawać wtedy na niego baczenie i dla jego głupoty wyrzec się najpiękniejszych figlów. Pawełek czuł to dobrze i aby