Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/32

Ta strona została przepisana.
26
KUMA TROSKA.

wać nożyczki a bliźniątka przewracały się po podłodze w stosach białego płótna.
Bracia otrzymali prawdziwie książęcą wyprawę. O niczem nie zapomniano. Dostali nawet krawaty, które im matka wycięła ze swojej jedwabnej mantyli.
Starsi bracia w tych czasach byli niezmiernie dumni. Udawali już dorosłych panów, każdy na swój własny sposób. Maks kręcił papierosy, zapożyczając ojcowskiego knastru, a Grodfryd wkładał na nos okulary, które w szkole otrzymał wzamian za sześć guzików.
— Podobam ci się, co? — pytał, przechadzając się poważnym krokiem przed Pawełkiem tam i napowrót, a że zawsze na to pytanie „Tak“ odpowiadał, bywał wycałowany, gdyby był „nie“ odpowiedział, niezawodnie byłby dostał porządnego „byka“.
Zaraz po Wielkanocy odjechali obaj bracia. Ileż to było łez w domu!… Kiedy jednak wózek wyjechał po za wrota domu, matka przycisnęła twarz oblaną łzami do dziecięcej twarzy Pawełka i szepnęła:
— Długo byłeś zaniedbywanym, biedna moja dziecino, ale teraz znów jesteśmy sami we dwoje, jak dawniej.
— Mamo, buzi! — zawołała Kasia, wyciągając rączęta a druga siostrzyczka poszła za jej przykładem.