Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/43

Ta strona została przepisana.
37
KUMA TROSKA

Poczuł gorąco przestrach przebiegający mu po żyłach, radość, co przenikała mu serce, nieomal go dławiła, skoczył matce na kolana i począł całować ją gwałtownie.
— Ale nie mów o tem nic nikomu — szepnęła. — Nikomu — rozumiesz?
Kiwnął głową, przejęty wagą tego zwierzenia. Taki to był z niego rozumny już człowiek. Wiedział dobrze o co chodzi.
— No, a teraz przebierz się prędko!
Pawełek wbiegł na schody do garderoby — i nagle! — na którym to było stopniu, nigdy nie mógł sobie tego przypomnieć — długi ton przenikliwy, przeciągły, wypłynął z ust jego; nie było, już wątpliwości — umiał gwizdać, — spróbował po raz drugi i trzeci — szło doskonale!
Kiedy przystrojony wspaniale, do matki powrócił, wołał z radością niezmierną już a dala:
— Mamo, umiem już gwizdać — i dziwił się że tak mało zdradzała zrozumienia i dla jego sztuki tak mało okazywała zajęcia. Poprawiła mu nieco tylko kołnierzyk i rzekła przytem:
— O, jakieście wy, dzieci, szczęśliwe!
Potem wzięła go za rękę i puścili się w drogę. Kiedy doszli do ciemnego iglastego lasu, w którym przebywały wilki i chochliki, był właśnie zajęty studyami nad piosenką: „Przyleciał ptaszek“, skoro zaś wyszli na pola był już pewnym, że ta produkcya nie pozostawia nic do życzenia.