Wtedy wszyscy śmiać się poczęli: i piękna pani, i mała dziewczynka, nawet matka; jemu zaś ze wstydu stanęły łzy w oczach, począł kopać nogami, machać rękami, tak że go pani domu musiała zsunąć z kolan a matka połajała:
— Pfe, Pawełku, jakiś ty niegrzeczny!
On poszedł za pień lipy i płakał rzewnie, aż wreszcie mała dziewczynka przystąpiła do niego i rzekła mu:
— Ah, nie, tego nie rób. Niegrzecznych dzieci Bóg nie znosi.
Wtedy zawstydził się bardzo i otarł oczy kułakiem.
— A teraz pokażę ci kompas — ciągnęło dalej dziecko.
— Dobrze, ale i kule szklane także — odparł już uspokojony.
— O, te już dawno potłuczone — odpowiedziała mu — w jedną z nich przeszłego roku wpadł mi kamień a drugą wiatr przewrócił i rozbił podczas burzy.
A potem pokazała mu miejsca gdzie pierwej stały.
— A to jest kompas — ciągnęła dalej.
— Gdzie? — spytał zadziwiony, oglądając się dokoła. Stali przed szarym, niczem nie odznaczającym się słupkiem, na którym był przytwierdzony rodzaj drewnianej tablicy. Dziecko roześmiało się i powiedziało mu. że to jest ów kompas.
Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/48
Ta strona została przepisana.
42
KUMA TROSKA