Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/68

Ta strona została przepisana.
62
KUMA TROSKA

oświadczał z wielkim zadowolnieniem, że tutaj dopiero widzieć można, co to znaczy „niemiecka wierność”.
Kiedy jednak miano już przystąpić do palenia, ani sposób było znaleźć nigdzie owego wiernego człowieka. Nakoniec odkryto go w stodole na sianie — śpiącego. Kiedy go budzono, nazwał to postępowanie „wyzyskiwaniem ludzi" i niemało trzeba było trudu, nim go namówiono, by wyszedł z swego ukrycia.
Palenie pod kotłem maszyny było nową uroczystością. Pawełek stał przed paleniskiem i patrzył zamarzonemi oczyma w czeluść ognistą, która rozwarła się tak szeroko, jak gdyby chciała pochłonąć wszystko co żyło. Przyszedł mu na myśl dawny bożek pogański, Moloch, o którym zasłyszał w historyi starego testamentu, i wydawało mu się ciągle, że lada chwila wyciągnie się ku niemu para rąk ognistych. Następnie z wnętrza potworu począł się dobywać jakiś syk, śpiew jakiś, to chwilami głuchy, jak daleki szum lasu, to znowu niby gdzieś z wysoka spływający jak dźwięki anielskich chórów. W wentylach poczęło coś syczeć — strumienie pary buchnęły w powietrze — żelazna szufla zadźwięczała i z szelestem nowe kupy węgla pobiegły w żar ogniska. Dokoła był gwar taki i hałas, że własnego nie mogłeś słyszeć głosu. Palacz z miedzianym nosem stał pośrodku jak król dumnie, pociągał z wązkiej kańciastej butelki i od czasu do czasu coś tam