Król pospieszył co żywo, opuszczając salę, gdzie wraz z doradcami swymi wymierzał sprawiedliwość mieszkańcom miasta, ale wchodząc do gaju, doznał dziwnego wzruszenia. Nogi pod nim zadrżały, ręce obezwładniła moc jakaś, a oczy napełniły łzy. Pomyślał:
— Wzburzony tak, jak dziś, nie byłem nawet podczas bitwy, w obliczu najgroźniejszego nieprzyjaciela. Wejść nie mogę do gaju, gdzie mnie
czeka królowa. Cóż to znaczy? Jakże sobie wytłumaczyć stan mój?
Nagle rozbrzmiał głos z nieba:
— Ciesz się i raduj, Sudhadano, najlepszy z Sakjów! Przyjdzie na świat ten, który poszukiwał będzie mądrości najwyższej. Twój obrał
ród dla siebie, jako najwspanialszy, najszczęśliwszy i najczystszy, a za matkę swą wziął kobietę najszlachetniejszą, małżonkę twoją, królową Maję.
Ciesz się i raduj, Sudhadano, bowiem ten, który poszukuje mądrości najwyższej, zechciał być synem twoim!
Król zrozumiał, że jest to głos bogów, uczuł radość i wszedł pewnym już teraz krokiem do gaju, gdzie nań czekała Maja.
Spojrzał na nią i bez pychy, łagodnie spytał:
— Czemuż wzywasz mnie? Czego żądasz?
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/014
Ta strona została przepisana.