szawszy to, przyszedłem by ujrzeć światłość Sakjów.
Zadrżał król od radości i, wziąwszy dziecię z objęć karmicielki, pokazał je starcowi Asicie.
Przekonał się asceta, że dziecię ma znaki wszechmocy, patrzył na nie długo, a łzy napełniły oczy jego. Westchnął i spojrzał w niebo.
Widząc, że płacze Asita, zaniepokoił się król o syna i spytał:
— Powiadasz, o starcze, że ciałem jeno różni się syn mój od bóstwa. Mówisz, że cudowne są narodziny jego, że osiągnie w przyszłości najwyższą chwałę, a mimo to spozierasz nań przez łzy. Czyliż wątłeni będzie jego życie? Zaliż przyszedł na świat, ku memu zmartwieniu. Czy może gałązka ta mego rodu zeschnie, zanim zakwitnąć i wydać owoc zdoła? Mów, o starcze świątobliwy, wiesz bowiem chyba, jak bardzo kochają ojcowie dzieci swoje.
— Nie martw się, o królu! — odparł Asita. — To, com rzekł, pewne jest. Dziecię to posiędzie chwałę prawdziwą. Ja płaczę nad sobą samym jeno.
Oto pora mi już odejść, a właśnie przyszedł na świat ten, który zniweczy zło wcieleń. Porzuci on władzę królewską, przezwycięży zmysły, zrozumie prawdę, posiędzie słońce wiedzy i rozproszy ciemń
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/020
Ta strona została przepisana.